14 maja 2015

Wiejskie klimaty...

Dni mijają nam pracowicie, zasypiamy szybko i chętnie! Powoli oswajamy się z nowymi widokami z okien, a one z nami. Trawy wokół domu rosną, jak szalone, choć nikt o to nie dba. Ostatnio, kiedy wycinałam zbyt wysokie kępy wokół młodych drzewek, zniecierpliwiony Witek poszedł do domu i za chwilę wrócił z łazienkowym plastykowym stołkiem, który przysuwa sobie pod umywalkę. Najpierw sobie na nim usiadł, tak, że mu tylko głowa wystawała znad tych traw, a potem stanął na nim i cieszył, się, ze tak dobrze wszystko widzi. Pokazał palcem na dom w tle i znowu zadowolony powiedział do mnie: „Dom...” Wyglądał wspaniale, kiedy tak patrzyłam na niego z dołu:  głowa w trawach i chmurach, zadarty nos i ciekawe wszystkiego oczy!

Co robimy na co dzień? Nie ma chwili żebyśmy czegoś nie robili!;) Witek sadzi ze mną i sieje. Oczywiście najchętniej według swojego planu, czyli tam, gdzie Jemu się podoba i gdzie sam wybierze miejsce na wsadzanie roślinek. Niestety muszę ingerować, czasami stanowczo w te plany... Nadal najciekawsze jest podlewanie, choć nie zawsze tego, co trzeba;)

Śmieszne rzeczy nam się tutaj przytrafiają. Witek na wsi zachowuje się jak prawdziwy wczasowicz; wie kiedy i jak najlepiej odpocząć! Siada sobie na wysokim krześle koło stolika z kwiatami, zrzuca swoje ulubione kalosze i woła mnie, czy aby na pewno widzę, że siedzi bez “papu”. Wczoraj zaskoczył mnie przy tym bardzo, bo po tej prezentacji zaczął wołać “prrrrr” i zupełnie nie mogłam się domyślić o co mu chodzi. W końcu, zniecierpliwiony zszedł z krzesła, poszedł na drugą stronę domu, i tam na parapecie jednego z okien pokazał na helikopter, który musiałam odłożyć po jakiejś z jego zabaw. Okazało się, że to “prrr”, to tak naprawdę “frrrr”, a pewnie stąd mu się wzięło, ze siedząc na krześle, zobaczył na niebie biały ślad po samolocie. Fantastycznie to wszystko zagrało – uwielbiam takie Jego skojarzenia.

I wreszcie psota z ostatniej chwili, plus cenna informacja dla wszystkich... Jeśli wydaje Ci się, ze “pisiu” może robić tylko ołówek, długopis czy inne tradycyjne i klasyczne pisiadło, to możesz się zdziwić... Tak, jak ja dzisiaj! Zajęta malowaniem, starannie nakładałam farbę małym pędzlem na krawędzi stykających się ścian. Inne mniejsze pędzelki okazały się nieodpowiednie do tych wykończeniowych zabiegów, więc odłożyłam je na stół. Tymczasem Witek, dosłownie i w przenośni- za moimi plecami- wziął sobie ze stołu jeden z pędzelków i jego końcówką wymalował na  całej ścianie, pod oknami i nad kanapą,  prawdziwie medyczny wykres EKG. Były tam góry, doliny, szczyty i pętelki słusznej wielkości. Rączka musiała to robić zręcznie i szybko, tańcząc do woli, póki mama nie zauważyła... Ech...Przeżyłam kwiatowo-sercowe stempelki na wejściu do sypialni (z napisem Kiss You!), to przeżyję i to.
W efekcie skończyło się na “dodatkowej robocie” i nie tyle zamalowywaniu, co myciu wszystkich tych floresów. Dlatego też, w miejscu tym wszystkim tym, którzy twierdzą, że psoty Witusia są słodkie i urocze, mówię stanowcze NIE. One działają przede wszystkim osłabiająco! Przynajmniej na jego zmachaną matkę!;)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz