28 listopada 2016

Radość radości nierówna

Co mnie najmocniej wzrusza, zachwyca i cieszy, to kiedy mogę obserwować u Witka jego niczym nieskrępowaną Radość. Taką, o którą my dorośli staramy się, zabiegamy, próbujemy na nowo w sobie wzbudzić, a którą dzieci i podobno zwierzęta ( przeczytałam ostatnio u Lowenna) mają ot tak, po prostu, nie skrępowane jeszcze całą kulturalno-tradycyjno-wychowowczą siatką ograniczeń no i niepozbawione dzięki temu swojej niewinności, spontaniczności, "czucia" po prostu...

Kiedy mój syn śpiewa: "Kocham moje brumy, małe i duże i moje zabawki, moją mamusię i tatę, kocham zimę i kocham cały świat" - to jest to takie szczere, takie wyraźne, ma taką moc, jak... mało co.  Ma siłę modlitwy i mantry. Jest prawdziwe. Porusza. Zachwyca. I daje do myślenia...czy ja sama z podobną łatwością i lekkością potrafiłabym zaśpiewać coś podobnego? Tylko i wyłącznie dlatego, że w ten właśnie sposób czuję, bez innych wyszukanych powodów. Wystarczy to...a i tak trudno. Choć jeśli to mnie cieszy ( co "kocham"), na tym opieram swój świat, z tego wynikają moje wartości, to stanowi sens mojego życia...to dlaczego tak trudno jest nam...czerpać z tego radość? Dlaczego wciąż powtarzamy sobie: "No pewnie, to jest fajne, cieszę się z tego, dziękuję za to, jestem wdzięczna, ale gdyby tak jeszcze..." Czyli: niekończąca się historia życzeń i oczekiwań.

Tymczasem Witek, bierze kąpiel, odwraca się do mnie, przerywa zabawę i mówi: "Mamusia lalęta, ja mamusię kocham cium osiem lefów... i kocham zimę?". :)

Dzikie gęsi i inne cuda

Sadziliśmy dzisiaj w ogrodzie, sprzątaliśmy trochę, nawet przesadzaliśmy. Witek, chociaż mocno zakatarzony uwijał się z podwójną energią! Nagle z nieba dało się słyszeć znajomy dźwięk - gęsi lecą. O, nie to pierwszy klucz, czyli już odlatują... - pomyślałam i od razu mówię do Witka:
- Popatrz na niebo, ciekawe jakie to ptaki lecą? Gęsi po swojemu, jak zwykle, robią trochę hałasu...
A Witek patrzy w górę, odwraca się do mnie i z całą pewnością i spokojem odpowiada:
- To pingwiny!
:)
Uwielbiam go!

Dlaczego w pewnym momencie już nic Cię nie zdziwi, a kiedy odkrywasz kolejną "psotę", z prawdziwie stoickim spokojem, przechodzisz nad nią do "porządku dziennego"? Dlatego, że jest ich tyle i częstotliwość wciąż wzrasta, że to jedynie zdrowe i rozsądne zachowanie:)

Dlatego nie dziwi mnie, kiedy otwieram szafkę z pościelą, a stamtąd, jak żywe wyskakują na mnie "zakopane" żołędzie; kiedy w moich skarpetkach pochowane są "dinusie" i inne stwory. Albo, gdy zakładam gumowce i trafiam stopą na samochód lub inny pojazd, który prawdopodobnie ma tam teraz swój garaż...
Witek zaczął od niedawna rozbierać się przed kąpielą jak kowboj zarzucający lasso. Tyle, że on w ten sposób postępuje ze swoim ubraniem. Dlatego nie dziwią mnie jego spodnie znalezione pod prysznicem, ani skarpeta w koszyku z kosmetykami, między odżywką, a tonikiem.
Nie dziwi mnie, kiedy on mówi językiem, jak ze starych ksiąg, opowiadając mi o kimś: "Jego imię było.... i tu pada imię, najczęściej wymyślone, które brzmi Bykut, Pikot, Bagut, Begot itp. Takie imienne słowotwórstwo...

Witkowy język...To temat na osobny wpis. Mamy już słownik, którym sami posługujemy się czasem. I brzmi to jak tajemny kod, tylko dla nas dostępny. Oto fragment niealfabetyczny (niektóre ze słów wyszły już z obiegu, zastąpione poprawną wersją...):
pynu- drabina, stołek
si -woda
ki -dziękuję
tocium -ogien
ciecium-duży
cieciu- światło
si- mucha
pasolena- parasol
uuu- zimno
habuś- rabuś
luz-guz
jem-wiem
loda-woda
ciapci-kwiatek
jeju-widzę

Inne teksty Witka, najczęściej przez nas samych używane:

1. „ Mój dzień be siku” – jako że be siku oznacza kupę, należy rozumieć, że to nie najbardziej udany dzień; ale to stwierdzenie pojawia się przeważnie u Witka wtedy, kiedy trzeba coś zrobić, za czym nie przepada... na przykład wymyć włosy, albo posprzątać zabawki itp.
Używamy sobie tego tekstu swobodnie,zwłaszcza pod koniec dnia, kiedy nam się już nic nie chce, albo kiedy zdarzy się faktycznie coś mało ciekawego ;)

2. „Gdzie ten dzieć?” -  kiedy szukamy kogoś, lub...czegoś

3. „Ja nie jeju” – ja nie widzę...nie mogę zobaczyć, nie widziałem itd.

4. „Razu...” – jako wprowadzenie do historii; tak Witek zaczyna opowiadać bajkę...

5. „bida baba”, „bida bagu” „biga bagu” – coś w sensie: pomieszanie z poplątaniem; albo...boli mnie głowa;)

Jest tego oczywiście więcej, ale muszę zapisać cokolwiek, żeby mi z głowy nie wyleciało:)
Oczywiście uwielbiam te jego skróty i "niepoprawności", głównie dlatego, że przyjdzie czas, w którym naturalnie znikną i wtedy będziemy już wszyscy "mówić tak samo"...