26 grudnia 2014

Plaplo...

"Plaplo" zdominował nasz świat... to słowo, które słyszę co najmniej kilkadziesiąt razy dziennie. W języku Witusia oznacza... traktor. Traktor rządzi, niepodzielnie, a od kilku dni mój syn przypomina mi o tym o każdej porze dnia i zdarza się, że nocy też!;) Prawdopodobnie ma też traktorowe sny...

Dzisiaj cieszymy się jeszcze świętami. To pierwsze świadome święta Witka, kiedy cieszy się z choinki, ogląda bombki, zagląda między gałązki i przekłada anielskie włosy... a w wolnej chwili bawi się swoim nowym traktorem, bo co też innego mógł dostać pod choinkę, jak nie m.in. kolejny traktor do kolekcji;)?



17 grudnia 2014

Nocne hist(e/o)rie

Długo nie wiedziałam co się dzieje i jak sobie z t y m radzić, jak t o interpretować, w jaki sposób unikać i jak rozwiązać, żeby "nie wracało". Jedyne co mi się udało, to opracowanie pewnego sposobu działania, który pomaga i sprawdza się, dlatego mogę o nim napisać. Dlaczego nazywam to, co się wtedy dzieje "histeriami"? Bo wydaje mi się, że tak właśnie wygląda histeria... A jeśli wziąć pod uwagę jej słownikowe tłumaczenie: "Cechuje ją nadmierna ekstrawersja, emocjonalność, płaczliwość, demonstracyjność zachowań, które są powodowane nieuzasadnionym lękiem o funkcjonowanie danej części własnego ciała." ( źródło: Wikipedia), to zgadza mi się to z zachowaniem Witka, które wtedy obserwuję...

Przynajmniej raz w miesiącu, od lata, czyli wtedy, gdy Witek miał 14 miesięcy, zdarza mu się obudzić w nocy (zawsze wtedy ma przepełnioną pieluchę i mokrą piżamkę - wszystko do przebrania - to ważny element tej historii) i krzyczeć, płakać, rzucać się i wić w łóżeczku, odpychać mnie, pokazywać coś, na coś, jakby szukać czegoś w pokoju itp. Nie ma wtedy z nim żadnego kontaktu. Wygląda jak przebudzony, ale nic do niego nie trafia; patrzy, jakby nie widział, więc wydaje się, jakby to był jakiś lunatyczny stan... Po chwili jest już bardziej trzeźwy, ale nadal nie można z nim dojść do porozumienia; wyrywa się, na wszystko mówi NIE!, niczego nie chce, więc nie wiadomo jak mu pomóc... Czasami pozwala wziąć się na ręce i chce być wtedy cały czas przytulony, co uniemożliwia położenie go z powrotem do łóżeczka- od razu się budzi i zaczyna na nowo płakać...

Wiem już, bo próbowałam wielu sposobów, że nie działa stanowczy ton, zostawianie go w łóżeczku "żeby się wypłakał", czy niereagowanie na ten płacz... W przypadku mojego syna pomaga jedynie spokojne do niego mówienie, lub niemówienie, ale spokojne działanie i "robienie swojego", czyli zmiana mu pieluchy, przebranie. Zupełnie tak, jakby wtedy powoli, ale jednak, udzielało mu się moje opanowanie i spokój. Jest to trochę trudne, zwłaszcza kiedy jest się wyrwanym ze snu, a cała operacja trwa dobrych kilkanaście minut - przy wyrywaniu, kopaniu, krzykach i głośnym płaczu, ale warto to przeczekać, zacisnąć zęby i dotrwać do końca... Ja zmierzam zawsze w kierunku podania butelki z mlekiem. Po pewnym czasie, w końcu mi się to udaje i zawsze wtedy Witek zasypia, pijąc ją, przytulony do mnie, albo do misia w łóżeczku. To jest ten moment i etap, który kończy całą nocną awanturę...

Nie wiem już gdzie, ale czytałam, że dzieciom zdarzają się takie przebudzenia, właśnie wtedy, kiedy są głodne, mokre, albo mają zły sen. Ponieważ nie umieją sobie poradzić z nową i przykrą dla nich sytuacją, wpadają w taki stan: na granicy histerii i zupełnej bezsilności. Wydaje mi się, że jeśli nam też się on udzieli, i będziemy reagować wtedy zbyt dużym zdenerwowaniem, to za szybko nie uda się dojść do porozumienia z dzieckiem, pomóc mu i ostatecznie wrócić do swojego łózka i... nocnej CISZY.

Dzielę się swoim doświadczeniem w tym temacie, bo może to będzie jakaś wskazówka, dla kogoś borykającego się z podobnym zachowaniem u swojego dziecka. U mnie, jak wspomniałam, schemat jest zawsze taki sam... Mokra pielucha ( lub za dużo emocji w ciągu dnia np. po jakimś przyjęciu, albo wizycie w głośnym miejscu, nieznanym dotąd)= często przebudzenie i krzyk, brak kontaktu, potem stopniowe wyciszanie (próby...wiele prób) i moje "łagodzenie sprawy", a na koniec butelka z mlekiem na "otarcie łez"... jak "przybicie piątki na zgodę" ;)

Photo by Ida Laerke

Dla mnie z kolei kończy się to zwykle głębokim oddechem (słychać w nim ulgę...) i powrotem do ciasnej, ale własnej krainy snu;)

 

15 grudnia 2014

Inspiracje i (nocne) przyjemności (muzyczne)

Lubię, kiedy mnie coś inspiruje. Kiedy mi ktoś sprawia przyjemność swoim tworzywem... Tak ogólnie. Każdym. Czy to muzyka, czy pisanie, malowanie, gotowanie, szycie itd.

Lubię Natalię. Zwłaszcza z ostatniej płyty, zwłaszcza z dwóch piosenek... Słucham ich od kilku dni.

Kiedy zasypia Witek, wieczorem (w nocy?), pokój zmienia się w dziuplę oświetloną jedną małą żółtą lampką i drugą czarno-białą, w dwóch różnych kątach pokoju. To wystarczy, żeby zrobiło się ciepło i ciasno, ale w mroku, więc miło... Słucham przez słuchawki, ale głośno, bardzo głośno. Zwłaszcza tę drugą piosenkę, bo jest mi bliższa. Z muzyką, jak to ze sztuką - można sobie interpretować, jak się chce. I dopasować do własnych doświadczeń i okoliczności- wedle potrzeby i uznania;) Może gdybym karmiła Witka piersią, ta pierwsza piosenka byłaby mi bliższa także w tym kontekście;) Tymczasem, ja "nie zapomniałam", chociaż na samym początku drogi, kiedy odciągałam pokarm dla niego, miałam faktycznie wrażenie zdegradowania całego ciała do maszyny reagującej na rozkazy i polecenia głowy. Wyczulonej do tego na każdy grymas, krzyk i wyraz niezadowolenia, albo raczej zniecierpliwienia, ze strony małej istotki... ( w nocy ten krzyk brzmiał podwójnie, potrójnie, poczwórnie...z taką siłą!) A piersi...cóż były tylko-głównie zbiornikami cennego płynu...

Tymczasem, zwłaszcza wtedy ( żeby za bardzo nie zdziczeć i nie odlecieć...) chce się pamiętać także o innych rzeczach, o innych swoich rolach, o innym dla siebie i dla nich przeznaczeniu. O tym, że  jest się "Niebem" też. O tym żadna kobieta nie powinna zapominać! Bo to prawda, jak wiele podobnych zapisanych na przykład w "Biegnącej z wilkami" Clarissy Pinkoly Estes - takie skojarzenie. Zwłaszcza wtedy, należy o takie myślenie o sobie dbać... kiedy tak bardzo trzeba się podporządkować nowej sytuacji.

Piosenek można posłuchać sobie tutaj:


A to jest Natalia- mama:
Zdjęcie autorstwa Zuzy Krajewskiej i Bartka Wieczorka - jedno z moich ulubionych "macierzyńskich zdjęć". :)

5 grudnia 2014

Na dobrej drodze

Powoli i małymi krokami, ale chyba w końcu... wychodzimy na prostą! Witek jeszcze kaszle, ale po bańkach jest mu zdecydowanie lepiej; dzisiaj przespał całą noc, bez budzenia się przez kazel, czy katar. Moja głowa nadal nadmuchana, jeszcze nie pozbyła się przeziębienia, ale i ja czuję jakąś "odwilż"...
Co chwilę wyskakuję to tu, to tam, po to by załatwić jakieś papierkowe sprawy, albo dokupić mąki na świąteczne ciastko-pierniki;) Witek niestety nadal ma szlaban. Poza trzema wizytami u lekarza, od 3 tygodni nie był na spacerze. No, to się nazywa kwarantanna! Jestem z niego dumna, że tyle wytrzymał, chociaż nosi go momentami niemożliwie, no i odbija nam się to przede wszystkim na Jego chodzeniu spać; mimo, że nigdy nie były to wczesne godziny, to 23.30 to teraz standard (ja nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić i często zasypiam przed nim, kiedy już leżymy obok siebie, po przeczytaniu tuzina książeczek i obejrzeniu tylu traktorowych filmików). Traktory rządzą niepodzielnie! Nie ma reguły, co mu się spodoba, ale te "w realu" mają chyba największe powodzenie. Wrzucę pod postem kilka linków do najbardziej popularnych, bo może akurat się komuś przyda taki zestaw;))

Tymczasem.... Idą święta. I to, co mnie niezmiennie wzrusza w przedświątecznym zamieszaniu prezentowo-zakupowym to Dzieci i ich zachowania na widok rożnych, kuszących powystawianych wszędzie zabawek. Tak sobie myślę, że te zdarzające się czasem histerie w dużych marketach są tu jak najbardziej uzasadnione. My wprawdzie też jesteśmy stale kuszeni rożnymi ofertami i produktami typu "must have", ale co ma powiedzieć takie dziecko, nieodporne jeszcze na podobne marketingowe zabiegi? Zwyczajnie i szczerze: CHCE. Misia, samochód, konia, mini laptopa itd.

Dzisiaj widziałam w jednym sklepie chłopca, może 4-letniego, który ściskał w rękach pudełko z elektryczną ciuchcią w środku. Jego mina: powaga, zapatrzenie, zachwyt i ogólne poruszenie były bezbłędne! To jest to, co mają jeszcze w sobie dzieci... Potrafi je coś zatrzymać naprawdę na długo.... I kto wie, co kosmicznego dzieje się wtedy w takiej małej głowie?! Gdzie szybują myśli, o co zahaczają; co Takie dziecko sobie wyobraża: jak uruchamia ten pociąg i gdzie on jedzie? Fascynujące samo w sobie!:) Nie mogę się doczekać czasu, kiedy Witek będzie podobnie przeżywał wybrane przez siebie zabawki. Ale póki co widzę, że to i tak będą już bardzo świadome dla niego święta, a cała feeria kolorów, światełek i nowych "ciekawych" dla niego rzeczy tylko je uatrakcyjni.
Święta z małym dzieckiem to inne święta. Chyba łatwiej znaleźć wtedy siebie w tym czasie, siebie sprzed wieeeelu lat :)

Traktorowa piosenka (ang.)
Tutaj, w wersji "pa ruski" ( cała seria tych filmików jest ciekawa; o różnych maszynach)
Trochę dziwne...bardziej jako ciekawostka!:)
To Witek lubi...
To jedna z ulubionych historyjek, zwłaszcza ostatnia scena z krową;)