1 maja 2015

Mela w tulipanach...

Podobnie jak Mela, mogłabym od dobrych kilku tygodni zaśpiewać: "Nie pamiętam jak to jest mieć na cokolwiek czas" - taki czas dla siebie, na "przyjemności", w postaci książki, aparatu, filmu... Ale wiem, że to się zmieni, że juz niedługo będzie go więcej, bo będzie "inaczej";

Tymczasem, zdarzają się tak wspaniałe chwile, nieplanowane, kiedy na spacerze mój syn niespodziewanie zasypia, a ja "ląduję" w miejscu, które w jakiś sposób okazuje się atrakcyjne i wtedy mam i czas i przyjemność pobycia tam tylko dla siebie.

Ostatnio miało to miejsce na Zamku. Jest wiosna. Zieleń, woda, strzępy nieba pomiędzy konarami. Pierwsze owady, pierwsze kolory- wybuch kolorów. Przypomniałam sobie jak to jest leniwie skradać się z obiektywem pod główki dumnie i zaczepnie sterczących kwiatów. Jak one się przy tym wdzięczą i jeszcze mocniej pachną! Jakie to proste i miłe. I jak się lżej robi po takim spotkaniu, takiej wizycie.

Miałam szczęście, choć nie wiem dlaczego nikt tego nie ogłosił na żadnym afiszu, plakacie, bo na Zamku trwał właśnie "festiwal" tulipanów. Cieszę się bardzo, że na niego trafiłam!;)















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz