Jest taki stan, w którym
niepokój miesza się ze zmęczeniem, złość ze strachem i bezradnością. Ja
go osiagam, kiedy Witek choruje, ma wysoką gorączkę, budzi się często w
nocy, patrzy na mnie i wiem, że cierpi; że On sam nie rozumie, co się z
nim dzieje, a ja poza podaniem mu leku nie wiele mogę zrobić.
- "Ucz sie lepiej Mały, bo skończysz tak, jak my..." Ale nie było to gorzkie, raczej zabawne. Oni sami zaczęli się śmiać. A ja tylko pomyślałam, że gdyby tak dzieci słuchały, kiedy się im to tłumaczy, to pewnie rzadziej by później żałowały, jak tych dwoje teraz...
Tymczasem... my nadal w domu. Pomysły na zabawy kończą mi się, a i Witek nie jest nimi mocno zainteresowany. Rajd samochodów pod podnóżkiem z łazienki już się znudził, namiot z poduszkami i kocykiem w środku, też... Oglądamy traktory (nie miałam pojęcia, ze na You Tube można znaleźć tyle filmów o traktorach! Wygląda na to, że kręcą je prawdziwi pasjonaci-amatorzy ze wszystkich stron świata! Witek oczywiście zadowolony, bo jest w czym wybierać!;)
Słuchamy piosenek (projekt Putumayo dla dzieci i ich piosenki z serii World's Playground to także mój ulubiony zestaw, ale mamy też rodzimego "Kotka Puszka z czarną łapką" ;) Witek nawet w gorączce ma pomysły typu: "jedzenie serka widełkami z kompletu klocków LEGO", na co mu ostatecznie pozwalam, tłumacząc to przejawem dziecięcej kreatywności;) Co jeszcze robimy? Wszystko to pomysły Witka:
- zakładanie skarpet na ręce i bieganie z nimi, jak z rękawiczkami
- układanie, wkładanie i wykładanie klocków do wytłaczanki po jajkach
- "pisiu-pisiu" i stempelki w Jego zeszycie
- oglądanie bez znudzenia książeczki z traktorami i innymi pojazdami (na jednym obrazku policjant wyprowadza z domu złodzieja, i nie wiem dlaczego, ale Witek zawsze, pokazując na niego mówi: "Baba!" To chyba przez podobną fryzurę!;)))
Dzień się dłuży, ale w końcu mija; przychodzi czas kąpieli i "myju-myju"... Najgorzej jest w nocy. Nocy sama nie lubiłam, kiedy byłam mała i chorowałam. Wszystko wtedy wydawało się gorsze, silniejsze, bardziej bolące, a godziny wlokły się do rana niemiłosiernie.
Dzisiejszej nocy Witek wtulał się we mnie tak, że momentami nie mogłam swobodnie oddychać. Musiałam go trochę odsuwać od siebie. Kiedy leżeliśmy tak, nad ranem, pomyślałam, że właśnie leżymy w pozie z obrazu ! Identycznie się ułożyliśmy. Pierwszy raz przyszła mi do głowy inna interpretacja tamtej sceny....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz