12 listopada 2014

Niech Pani patrzy!


...dzisiaj na przyszkolnym palcu zabaw zostaliśmy z Witkiem otoczeni przez "trzy różowe wróble", które jak tylko złapały ze mną kontakt wzrokowy, od razu rozśpiewały się na całego i jedyne co słyszałam, to właśnie: "Niech pani patrzy...", a potem: "A ja tak to robię, a ja tak; a tego Pani jeszcze nie widziała" itd i w kółko... Chodziło o popisy na rurkach, barierkach; o przewroty, fikołki, zeskoki, skoki, plątanie i ogólnie "power" dziecięcy, który nie zna granic, jeśli pozwoli mu się dobrze rozkręcić...
Trzy Małe i jednakowo Różowe Wróble ( to aż zadziwiające, jak bardzo różowe...) były nieźle nakręcone i pełne życia, że się tak delikatnie wyrażę...Witek był jednak zachwycony nimi, jak i całym widowiskiem, choć na początku trochę się wycofał i nie bardzo wiedział, co to się dzieje; skąd ten szum i zamieszanie.
Male Wróbelki- wygimnastykowane na całego! Ale to nie dziwne, bo jak się szybko dowiedziałam: "One ćwiczą i się kolegują. ale tylko one dwie, ta Mała nie, Ona jest siostrą tej jednej ale jest jeszcze mala, bo ma tylko 4 lata. Więc nie chodzi do szkoły ( a one już chodzą, do tej samej szkoły i rocznikowo mają 7 lat, a tak normalnie to 6;), a ta Mała to nawet dobrze, że do szkoły nie chodzi, bo w klasie jest nudno. Zwłaszcza teraz, jak zmienili Panią i na zastępstwie jest inna. Tej nie lubią. Bo jest brzydka i krzyczy... A w szkole w ogóle jest nudno. Jak na różańcu."
"Na różańcu jest nudno?- musiałam zapytać.
 "Tak, różaniec jest nuuuuudny- przekonują mnie bardzo pewnie.
" A wy chodzicie codziennie?-dopytuję jeszcze.
 "Tak chodzimy, ale tam takie nuuuudy- zapewniają ponownie i wykrzywiają się, w zabawnych grymasach.
Ot, czego się można przy okazji dowiedzieć!:)
Potem, jak przyleciały, tak się nagle zerwały i Ania-ta Mała, z najwyższej drabinki zeszła na dół, Magda i Natala- pozostałe Wróbelki,  potykając się o siebie, poszczebiotaly jeszcze chwilę i pobiegły za swoimi mamami, które musiały być tak przyzwyczajone do tego rodzaju zabaw, niewinnych choć zdecydowanych zaczepek, że wcale nie zwracały na nie uwagi, same zajęte rozmową w rogu boiska.
Witek, miałam wrażenie, westchnął, kiedy poszły.  Może trochę z ulgą, bo działo się przez te kilka minut, chyba aż nadto, jak na jego małe uszy i oczy;) Moje chyba też się trochę zmęczyły...:)

3 komentarze:

  1. Fajne są takie wróble, co to pokazują, który co potrafi. Jakby były na castingu. Każdy chce się najlepiej zaprezentować. Zupełnie jakby miał zostać wybrany do jakiegoś super ważnego zadania:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo one tak się właśnie czują - są wtedy super ważne!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż w sumie to mi się przypomina, że jak się było małym, to też się wołało mamę, żeby popatrzyła, jak się pływa żabką, a jak pieskiem i jak się daje nura. Nawet, jeśli było to nurkowanie w stylu ukucnięcia w wodzie z zatkanym nosem;) Ale chciało się, żeby ktoś docenił nasze sztuczki. Taki mechanizm psychologiczny chyba.

      Usuń