11 czerwca 2015

Fajnych mamy sąsiadów...

Wituś zaczyna coraz więcej mówić - po swojemu, ale i bardziej zrozumiale dla "ogółu". ;)
Składa, zbija i coś już z tego wychodzi.
Ostatnio zaskoczył mnie takim tekstem: "Mamo, nie mam mniamniu!" (przyszedł po mnie do pokoju, bo chlebek się skończył... Chlebek z powidłami śliwkowymi rządzi!)

Dzisiaj też usłyszałam magiczne hasło "Mniamniu!" i propozycję udania się za płot... Mamy bowiem taką dziurę w płocie, przez którą możemy przechodzić na podwórko sąsiadów. Oni oczywiście o tym wiedzą i dostaliśmy to pozwolenie z okazji ich owocującej czereśni. Sąsiedzi w swoim domu bywają od święta, więc teraz, gdyby nie żarłoczne szpaki ( i od kilku dni MY!), czereśnie by się zmarnowały...
Witkowi oczywiście nie tyle o te owoce chodzi, co o samą wyprawę... Najpierw po schodach, potem trzeba się mocno nachylić i przejść przez dziurę, a potem dalej, przez duże podwórko do ogrodu- mini sadu przed domem. A tam... fantastycznie owocowa przestrzeń i fruuuu, cała chmara czarnych skrzydeł, uciekających w popłochu ptaków (spokojnie, na pewno z pełnymi już brzuchami...).
Witek się śmieje, biega pod drzewem, okrąża je, zagląda do innych, po czym wydaje nową komendę: "Mama, domu". Zdążył już załadować trochę czereśni do kieszeni w swojej bluzie (dla taty, bo tato w tym czasie robi puk puk, albo inne takie remontowo-stolarskie cuda).

Wracamy. Wyprawa zaliczona i udana. Kolejna za kilka godzin! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz