6 sierpnia 2015

Brudne nogi "mini"...

...brudne i odrapane!(kolana) nogi mojego syna leżą na łóżku, a ja je przykrywam cienkim kocykiem i cieszy mnie ten widok, bo wiem, z czego to wynika, skąd te czarne "podeszwy"!;) Wiem, że w szalonym pędzie przeganiały i przeskoczyły dzisiejszy dzień- kolejny dzień lata, które przynosi nam ostatnio wiele atrakcji i prawdziwie wakacyjnych przyjemności!

~ Witek zasnął po drodze, w samochodzie, dlatego przeniesiony na łóżko, zasypia dzisiaj bez kąpieli-taki wakacyjny brudasek!;) ~

Po odwiedzinach u cioci, do której wybraliśmy się pociągiem, emocji i zachwytów było tyle, że trudno zebrać wszystkie razem. Nie pamiętam już co mu się podobało najbardziej...chyba wszystko!;) Od rozbudowanych placów zabaw z ulubionymi zjeżdżalniami, po hydrant z wodą- otwarty w upalny dzień na samym Rynku; fontannę przed Operą; księgarnię, w której sam znalazł sobie książkę i malowankę i bardzo się upierał, żeby je kupić; jazdę kolejką "Maltanką" pod same Zoo, czy borówkowe (borówki nadal rządzą!) lody w jednej z przyrynkowych lodziarni. Ciocia z Wujkiem bardzo się postarali i dzięki ich zaangażowaniu mieliśmy bardzo fajny pobyt! Gracias Amigos!:)

U na teraz wielkie upały. Tradycyjne na nie lekarstwo- niekończące się kąpiele w basenie...I wykorzystywanie wszelkich możliwych okazji do skakania w wodzie- wielkich kałużach wody- niczym szalona Peppa! Kończy się to zazwyczaj "pływaniem" w tych kałużach i radością trudno mierzalną, więc co robić... niech się cieszy!

Tymczasem Sierpień przywitał nas kwitnącą miętą i świerszczami, które pojawiły się, jakby na życzenie. Długo ubolewałam nad tym, że nie słychać ich przy domu i nagle taka niespodzianka: są!:)

Poza tym... 

Witek nadal zauważa, że coś jest "ciecium", czyli duże, albo mini, czyli małe. Dzisiaj był bardzo skupiony na swoich stopach i kilka razy pokazując na nie mówił: "Mini". Nawet, kiedy wracaliśmy z placu zabaw, zatrzymał się na brukowanej drodze, przysunął swoją stopę w dziecięcym klapku do mojej w tenisówkach i powiedział znowu: "Mini". Później go te "mini nogi" bardzo bolały; szedł tip topami i co chwilę twierdził, że ma coś w bucie, więc trzeba było się zatrzymywać i je sprawdzać. Szybko zorientowałam się, że to jednak udawanie i próba wzięcia mnie na litość. Wystarczyło jednak jedno hasło i zapytanie: " Witusiu, a może, jak przyjdziemy do domu, zjemy sobie na ochłodę lody?", żeby siły zaskakująco szybko wróciły! Nie mówię, że codziennie, ale już wiem, czym to "stworzenie" motywować!;)



I jeszcze jedna letnia historyjka na koniec. Witek pyta czteroletnią Milę, pokazując palcem na na jej koszulkę:
- Co to?
- Hello Kitty- odpowiada Mila zgodnie z prawdą.
- Nie- mówi stanowczo Witek- Miau!

:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz