Słonia Nie-nie (to od dźwięku, jaki wydaje swoją trąbą "nieee-nieee!") szukaliśmy w lesie. Chcieliśmy go nakarmić orzeszkami, którymi Witek wypchał swoje kieszenie w kurtce. Krzyczeliśmy, wołaliśmy, zachęcaliśmy, ale Nie-nie najwyraźniej poszedł na spacer, bo nie pojawił się u nas. Witek był trochę zawiedziony, ale nie miał problemu z orzeszkami, które szybko wylądowały w Jego, a nie w Słonia brzuchu;)
Takie sobie wymyślamy "zabawy" ;)
Przy okazji znaleźliśmy piękny liść! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz